Plany, których już nie ma

Czasami bywa tak, że wszystkie nasze starannie zaplanowane rzeczy lądują w koszu na śmieci. Tak było i tym razem, kiedy po dwóch latach dopadła i mnie sami-wiecie-jaka choroba. I mimo, że bardzo chciałam zrobić wszystko, co sobie zaplanowałam, to mój organizm powiedział głośno: chyba śnisz!

No i… w ten sposób okazało się, że moje główne rozrywki to jedzenie i spanie. Początkowo byłam bardzo sfrustrowana. Czułam, że ucieka mi czas. Czułam, że marnuje kolejne minuty. Przecież miałam opracować tyle materiałów dla studentów, napisać tyle stron ebooka i nauczyć się całej gramatyki włoskiej. Zachowywałam się, jakby tygodniowa przerwa od pracy nagle sprawiła, że wszystko, co zrobiłam do tej pory jest niczym.

Cóż. W chorobie, człowiek chyba jednak nie jest najlepszą wersją samego siebie, bo przecież ja dobrze wiem, że tydzień bez pracy nie wpływa na to, że nadal jestem profesjonalistką w mojej dziedzinie. Kilkudniowa przerwa od nauki włoskiego tylko pozwoliła mi na odpoczynek i odświeżenie umysłu, dzięki czemu na ostatnich zajęciach na serio dobrze mi poszło.

Co z ebookiem? Jest w trakcie przygotowań, a ja mam do niego już tyle materiałów, że zastanawiam się na podzieleniem go na dwie mniejsze publikacje. Więc… o co w sumie chodziło? Teraz to zupełnie nie mam pojęcia.

Materiały dla studentów? Również w nadmiarze, o czym przekonałam się na ostatnich zajęciach z gramatyki praktycznej, na których z ponad 200 przykładów zrobiliśmy może połowę. Reszta, stety-niestety, została zadana jako praca domowa – po prostu do utrwalenia form kolejnego czasu przeszłego

I obiecuję sobie dzisiaj! Nigdy więcej wyrzutów sumienia za to, że jestem chora. Takie jest życie, a choroba powinna być stale na liście ryzyka projektowego 🙂

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *